Dzisiaj chciałam Wam przedstawić największy bubel tego roku według mnie. A mianowicie chodzi o cienie w musie z Rimmela. Zacznę od tego, że ogólnie lubię rimelowskie kosmetyki, ale te cienie niestety nie nadają się do niczego :( Owszem mają piękne kolory, ale jeśli chodzi o trwałosć to tragedia! Cienie mimo, że na bazie już po dwóch godzinach zaczęły się kruszyć, zbierać w załamaniu powieki, poza tym strasznie ciężko je nałożyć, wycieniować, można łatwo przesadzić z ilością musu a przy dużej ilości, gdy cień zasycha robi się niemiła skorupka na powiece :(
Niestety próbowałam się przekonać do nich na wiele razy, i cieńszą warstwą i grubszą, ale za każdym razem efekt robił się ten sam- tak jakbym się nie domalowała :(
Tak prezentują się moje cienia, całe szczęście zakupiłam tylko testery |
Kolorki naprawdę pięknie się prezentują... |
... a tak po 2 godzinach noszenia po domu, niestety jestem strasznie rozczarowana :( |
Pozdrawiam :*
właśnie dlatego nie lubie cieni w musie... miałam ten sam problem ale chyba miałam z innej firmy. Piękne są ale tylko przez chwile;/
OdpowiedzUsuńPrawie wszystkie cienie w musie/kremie/płynie mają to do siebie że są okropnie nietrwałe.
OdpowiedzUsuńOd siebie mogę polecić Max Factor - Masterpiece Colour Precision. On bardzo przywiera do powieki i zasycha i nawet bez bazy trzyma się bardzo dobrze. Sam może robić za bazę :)
Ale w sumie to jedyny cień w kremowej konsystencji który mi się trzyma
dobrze wiedzieć, choć kolory fajne
OdpowiedzUsuńKolory są świetne, ale szkoda, że z trwałością tak kiepsko
OdpowiedzUsuń